Gorące tematy
- 21 listopada 2022
- wyświetleń: 5553
Wspomnienia niemieckiego żołnierza z walk o Bielsko w 1945 roku
Okres drugiej wojny światowej w Bielsku-Białej jest tematem, który do dnia dzisiejszego interesuje wielu pasjonatów historii regionu. Najczęściej jednak posiadamy informacje pochodzące z oficjalnych meldunków, tudzież wspomnień Polaków, którzy znajdowali się na terenie dzisiejszego dwumiasta. Dzięki pracom badawczym udało się dotrzeć do bezpośredniej relacji żołnierza Wehrmachtu, który krótko przed wkroczeniem Armii Czerwonej, przebywał na tych terenach i brał czynny udział w odpieraniu ataków wojsk sowieckich.
Pierwsza kompania 1084. Regimentu 544. Dywizji Grenadierów Ludowych na początku sowieckiej ofensywy w styczniu 1945 roku znajdowała się w Dębicy nieopodal Tarnowa. Wskutek rozproszenia podczas odwrotu, Konrad Koch dołączył znów do swojego regimentu dopiero w Wadowicach. Wysłany do dywizji, aby wykazać się na froncie, poprosił o urlop, by móc zajrzeć w rodzinne strony i przekonać się jak mają się sprawy w Bielsku.
Był to czas, w którym urlopy były jednak wykluczone, ale komendant dywizji okazując zrozumienie dla Kocha, wysłał go jako kuriera do Bielska, gdzie znajdować się miało zaopatrzenie. Przygotowany do ok. 40-kilometrowej podróży wyruszył w drogę, by wieczorem 22 stycznia 1945r dotrzeć do Bielska. Po drodze wielokrotnie chował się w rowach ulicznych z uwagi na naloty samolotów szturmowych.
W domu nie zastał nikogo. Swoją matkę i siostrę odnalazł u swojej cioci. Kobiety nie były w stanie uwierzyć, że Koch stał przed nimi cały i zdrowy. To była dla niego od długiego czasu pierwsza możliwość, by porządnie się wykąpać i odpocząć.
Nazajutrz rozeszła się wieść o żołnierzu, który wrócił do domu, więc zebrali się krewni oraz sąsiedzi by rozeznać się lepiej w panującej sytuacji. Każdy chciał wiedzieć na czym stoi, szukano wszelkich informacji i porad, albowiem władze wydały już rozkaz ewakuacji. Koch zobrazował sytuację na froncie i opowiedział o miejscowych kontratakach, których był świadkiem w okolicach Wadowic.
Matka i siostra wyjechały o godzinie 16.00, ze smutkiem żegnając się ze swoim członkiem rodziny oraz całym otoczeniem. Spakowały ze sobą tylko najpotrzebniejsze rzeczy, zostawiając znaczną część majątku w Bielsku. Wraz z innymi kobietami zostały przewiezione ciężarówką do Opawy. W tym czasie Koch zajął się wypełnianiem swoich obowiązków służbowych.
Wzięty za zbiegłego w wyniku rozproszenia, został zatrzymany w koszarach na obrzeżu miasta. Nie sprawdzono wówczas nawet papierów, które przy sobie posiadał. Po dwóch dniach Konrad Koch nie szczędził złośliwości, powołując się przy tym na swoje zadanie. Postanowiono przejrzeć dokumenty, które przy sobie posiadał i z przerażeniem stwierdzono, że został zatrzymany wskutek pomyłki.
Okazało się tymczasem, że zaopatrzenie dywizji przeniosło się dalej w kierunku Cieszyna, a od 27 stycznia 1945r sztab dywizji stacjonował w Wapienicy. Następnego dnia Koch udał się tam, aby złożyć meldunek. Na miejscu spotkał sześciu starobielskich chłopców w wieku 14-17 lat, którzy zgłosili się do dywizji jako Volkssturm (formacja działająca na zasadzie pospolitego ruszenia). Pamięć żołnierza pozwala jedynie wspomnieć o dwóch braciach Kriebelt i Walloschke, których wraz z pozostałymi młodzieńcami kojarzył jeszcze z Hitlerjugend. Z uwagi na znajomość, z powodzeniem poproszono generała, aby przydzielił chłopców do regimentu, w którym służył Koch.
Konradowi powierzono zadanie, w myśl którego miał zameldować się wraz z chłopcami u swojego dowódcy regimentu w Lipniku. Po drodze miał zebrać batalion 7. Regimentu Strzelców, który stacjonował w koszarach kawalerii i sprowadzić go do swojego regimentu. Po przemaszerowaniu z Wapienicy do Lipnika, młodzi chłopcy zostali przydzieleni pod zwierzchnictwo Kocha, któremu wypełniać mieli obowiązek meldunkowy. Porucznik zadbał o młodych na tyle ile mógł, zapewniając choćby wyżywienie. W Lipniku nie zostali jednak na długo, albowiem Rosjanie przełamali linię w Komorowicach i to tam skierowały się siły niemieckie.
Punkt dowodzenia mieścił się przy komorowickiej cegielni. Ponieważ Rosjanie przełamali znowu linię dalej na północy, przeniesiono punkt dowodzenia do zamku w Czechowicach, co miało miejsce 31 stycznia 1945 roku. Tam Koch razem ze swoimi podopiecznymi został na 3 dni. Ze wspomnień żołnierza wynika, że młodzież zachowywała się wzorowo przy wypełnianiu obowiązków. Gdy przydzielał chłopcom zadanie gońca, kłócili się między sobą kto z nich je wypełni. Najchętniej towarzyszyli porucznikowi na linii ognia. Jeden z nich, w nocy 1 lutego 1945 roku uciekł do domu, przez co pozostali byli przerażająco źli pomstując.
2 lutego1945r młodszy z braci Kriebelt został raniony odłamkami i wraz z pozostałymi rannymi przeniesiony do miejsca opatrzeń. Co dalej stało się z młodszym Kriebeltem nie wiadomo, gdyż w tym miejscu kończy się jego kontakt z Konradem Kochem.
Z Czechowic siły Wehrmachtu przeniosły się do Ligoty, gdzie trwał opór wobec rosyjskiej ofensywy. W nocy 6 lutego udało się niemieckim żołnierzom przełamać i przemaszerować w mrokach ciemności przez Wapienicę i Stare Bielsko z powrotem do Bielska. Punkt dowodzenia znajdował się teraz w domu rzeźnika Schuberta i mieszkaniu dentysty Lindemanna. W godzinach 12.00-18.00 Koch, razem z podopiecznymi miał otrzymać przepustkę, by odwiedzić swoje rodziny. Przepustki jednak nie dostali z uwagi na sukces Rosjan na linii Mazańcowice-Rudzica. Regiment Kocha musiał natychmiast odeprzeć atak wojsk sowieckich.
Jak wieczni wędrowcy dotarli na skrzyżowanie Wapienicy, Międzyrzecza Górnego oraz Starego Bielska. Przemierzając nocą ulicę cesarską do Wapienicy, słyszeli hałas walki od strony wzgórza starobielskiego oraz wystrzały artylerii z Sikornika. Udało się wówczas siłom Wehrmachtu odeprzeć atak Rosjan, zadając duże straty przeciwnikowi. Otoczono 60 czołgów radzieckich, rozbito 2 rosyjskie bataliony i wzięto do niewoli dowódcę. Były to jednak drobne sukcesy, gdyż rosyjska lokomotywa nabierała rozpędu.
Według pamięci Konrada Kocha, ok. 9 lutego 1945 roku przeszli z Wapienicy do Aleksandrowic, gdzie zatrzymali się w pobliżu pierwszej siedziby straży pożarnej. Tego dnia przyszła wiadomość, że Bielsko ma zostać całkowicie ewakuowane. Do jednostki dołączyło wówczas 2 młodych chłopaków z Komorowic, którym udało przedrzeć się przez rosyjską linię i opowiedzieć o wyczynach Rosjan.
Jeszcze tej samej nocy Koch miał wymaszerować wraz ze swoją jednostką. Za dnia zdawało mu się widzieć Kreisleitera (naczelnika okręgu NSDAP) Lanza, który jechał samochodem w kierunku Bielska. Trasa przebiegała przez Jaworze-Jasienicę, Rosjanie podeszli na odległość 800 m, następnie Skoczów i w prawo, w kierunku Chybia. Przy cukrowni trwały zaciekłe walki, teren przechodził ciągle z rąk do rąk. 13 lutego 1945 roku jednostka Kocha dotarła do Drogomyśla, gdzie otrzymał on rozkaz opuszczenia regimentu i powrotu do szkoły oficerskiej.
Na tym kończą się wspomnienia Konrada Kocha z frontu. Dalsze losy jego podopiecznych nie są znane. Zostawił ich pod opieką swojego znajomego sierżanta, który obiecał się nimi należycie zająć. Sam Koch przeżył wojnę i zapisał swoje wspomnienia z walk o Bielsko, dzięki czemu możliwe było odtworzenie tych wydarzeń okiem niemieckiego żołnierza.
Przypis: Bielitz-Bialer Beskidenbriefe, luty 1953
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.
Historyczne ciekawostki
Odkurzamy stare zdjęcia i niezwykłe historie mieszkańców Czechowic-Dziedzic oraz okolicznych miejscowości sprzed lat. Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj