
Foto
- 28 czerwca 2020
- wyświetleń: 4254
Dawne czasy w Czechowicach Górnych. Legenda o Raju i Knaju
Na niewielkim wzgórzu, gdzie obecnie stoi zabytkowy pałac rodziny Kotulińskich w Czechowicach Górnych, bardzo dawno temu wznosił się drewniany zamek przybyłego nie wiadomo skąd księcia. Budowlę ową otaczały zewsząd bezkresne lasy. Zapraszamy do przeczytania "Legendy o Raju i Knaju" w ramach naszego cyklu "Historyczne ciekawostki".
Stare dęby rozpościerały szeroko swe potężne konary, a wokoło rosły tarniny o długich, ostrych cierniach, które czyniły to wzgórze zewsząd niedostępnym.
Niżej ciągnęły się trzęsawiska i bagna poprzetykane licznymi jeziorkami. Tu właśnie przodkowie dzisiejszych czechowiczan zbudowali na wysokich dębowych palach dwa spoglądające na siebie grody - Raj i Knaj.
Ludzie byli tu zamożni, lecz im więcej przybywało w skrzyniach talarów, czy dukatów, tym bardziej kamieniały im serca i rośli w pychę. Ów wąż pychy zatruwał ich jadem nienawiści i pogardy dla innych. Nic więc dziwnego, że złowrogo spoglądali na przybyłego do zamku księcia, który zamieszkał tam ze swoją piękną małżonką. Wraz z jego osiedlinami dostatnie grody Raj i Knaj zaczęły nawiedzać nieszczęścia, choroby, pożary, nieurodzaje i wszelkie inne klęski.
Grodzianie uznali, że sprawcą wszelkich plag jest ten czarnoksiężnik mieszkający na zamku. - Niech będzie przeklęty! - krzyknęli zgodnym chórem, a echo zawtórowało: Przeklęty! Przeklęty! i zawiodło rozsierdzony tłum na wzgórze. Księcia i jego małżonkę pojmano. Na oczach rozjuszonej gawiedzi przywiązano nieszczęśnika do pala. Długo się męczył w płomieniach ognia, nim skonał na stosie. Zrozpaczoną zaś księżnę wtrącono do najgłębszego lochu.
- Bodaj te osady ziemia pochłonęła! - wyrzuciła z siebie głosem pełnym cierpienia i goryczy. I wtedy zerwał się okrutny wicher i wściekłymi podmuchami począł przewracać domu, drzewa. Siła jego byłą tak potężna, że rozkołysała się ziemia, zaczęła pękać, zapadać się coraz głębiej. I tak spełniła się klątwa.
Przez długie lata w okolicy zwanej dzisiaj Podrajem słychać było dobiegające spod ziemi jęki, krzyki i żałosny płacz ludzi. Słyszano nawet bicie kościelnych dzwonów, które gdzieś głęboko dudniły nutą tak przejmującą, że budziło to lęk i ściskało za serce.
Pokuta mieszkańców Raju i Knaju trwała już tysiąc lat. Zgodnie z przepowiednią miała trwać dopóty, dopóki jakiś śmiałek nie podejmie próby odnalezienia kluczy do bram grodów.
Razu pewnego, w skwarze południa, nieopodal jednej z wielu na Podraju studni odpoczywał strudzony pracą wieśniak. Był tak zajęty rozmyślaniem w jaki sposób wyżywić swoją liczną rodzinę, że nie spostrzegł jak pochyliła się nad nim piękna niewiasta.
- Posłuchaj, dobry człowieku. Jestem księżną z pobliskiego zamku. Na ziemi, po której chodzisz i którą orzesz ciąży moje przekleństwo. Za wyrządzoną mi krzywdę uwięzieni zostali w niej mieszkańcy Raju i Knaju, pyszni, niegodziwi.
Chłop, który wiele razy słyszał o tym, co zdarzyło się tu przed wiekami zrazu przeraził się widokiem niezwykłej postaci. Chciał uciekać, ale księżna mówiła tak ujmująco i łagodnie, że stanął zasłuchany. - Wybaw nas - poprosiła księżna. Pokuta się spełniła. Jeżeli to uczynisz, otrzymasz hojną nagrodę. Uszczęśliwisz mnie, przywrócisz radość mieszkańcom zapomnianej ziemi, sam zaś staniesz się najbogatszym człowiekiem.
Chłopa zaskoczyła dziwna prośba i obietnica zjawy, lecz słuchał jej dalej.
- Wrócę niebawem z pękiem kluczy. Gdy je weźmiesz do rąk - zdejmiesz klątwę. Wiesz jednak, że przybiorę inną postać. Tak trzeba. Bądź więc odważny i śmiały. To mówiąc zniknęła koło studzienki. Nie minęło wiele czasu, jak z tego samego miejsca wyłoniło się przerażające widmo: twarz zastygła z rozpaczy, skołtunione włosy, suknia czarna, a w zębach pęk kluczy. Wieśniak rażony tym widokiem rzucił się do ucieczki, zapominając o prośbach księżnej i bogactwie. A niezwykłe widziadło za nim: - Odbierz klucze! Odbierz klucze! Kilkakroć padły te klucze pod stopy uciekającego. Słyszał ich brzęk i błaganie, by je podniósł. Niestety. Chłopu zabrakło wiary i odwagi. Gdy dobiegli do granic niegdysiejszych grodów, zjawa westchnęła w bezsilnej rozpaczy i wskoczyła z powrotem do studni. Razem z kluczami. Odtąd nie pojawiła się więcej, a wieśniak do końca swych dni żałował, że nie wystarczyło mu sił, by ratować pokutujących ludzi.
Jak wieść niesie - w każdą rocznicę zniknięcia Raju i Knaju w jednej z podrajskich studni można zobaczyć ów pęk kluczy, które połyskują na dnie. Gdyby komuś udało się je stamtąd wydostać, mógłby uwolnić przeklętych mieszczan i stać się posiadaczem skarbów, które pochłonęła ziemia.
Stare dęby rozpościerały szeroko swe potężne konary, a wokoło rosły tarniny o długich, ostrych cierniach, które czyniły to wzgórze zewsząd niedostępnym.
Niżej ciągnęły się trzęsawiska i bagna poprzetykane licznymi jeziorkami. Tu właśnie przodkowie dzisiejszych czechowiczan zbudowali na wysokich dębowych palach dwa spoglądające na siebie grody - Raj i Knaj.
Ludzie byli tu zamożni, lecz im więcej przybywało w skrzyniach talarów, czy dukatów, tym bardziej kamieniały im serca i rośli w pychę. Ów wąż pychy zatruwał ich jadem nienawiści i pogardy dla innych. Nic więc dziwnego, że złowrogo spoglądali na przybyłego do zamku księcia, który zamieszkał tam ze swoją piękną małżonką. Wraz z jego osiedlinami dostatnie grody Raj i Knaj zaczęły nawiedzać nieszczęścia, choroby, pożary, nieurodzaje i wszelkie inne klęski.
Grodzianie uznali, że sprawcą wszelkich plag jest ten czarnoksiężnik mieszkający na zamku. - Niech będzie przeklęty! - krzyknęli zgodnym chórem, a echo zawtórowało: Przeklęty! Przeklęty! i zawiodło rozsierdzony tłum na wzgórze. Księcia i jego małżonkę pojmano. Na oczach rozjuszonej gawiedzi przywiązano nieszczęśnika do pala. Długo się męczył w płomieniach ognia, nim skonał na stosie. Zrozpaczoną zaś księżnę wtrącono do najgłębszego lochu.
- Bodaj te osady ziemia pochłonęła! - wyrzuciła z siebie głosem pełnym cierpienia i goryczy. I wtedy zerwał się okrutny wicher i wściekłymi podmuchami począł przewracać domu, drzewa. Siła jego byłą tak potężna, że rozkołysała się ziemia, zaczęła pękać, zapadać się coraz głębiej. I tak spełniła się klątwa.
Przez długie lata w okolicy zwanej dzisiaj Podrajem słychać było dobiegające spod ziemi jęki, krzyki i żałosny płacz ludzi. Słyszano nawet bicie kościelnych dzwonów, które gdzieś głęboko dudniły nutą tak przejmującą, że budziło to lęk i ściskało za serce.
Pokuta mieszkańców Raju i Knaju trwała już tysiąc lat. Zgodnie z przepowiednią miała trwać dopóty, dopóki jakiś śmiałek nie podejmie próby odnalezienia kluczy do bram grodów.
Razu pewnego, w skwarze południa, nieopodal jednej z wielu na Podraju studni odpoczywał strudzony pracą wieśniak. Był tak zajęty rozmyślaniem w jaki sposób wyżywić swoją liczną rodzinę, że nie spostrzegł jak pochyliła się nad nim piękna niewiasta.
- Posłuchaj, dobry człowieku. Jestem księżną z pobliskiego zamku. Na ziemi, po której chodzisz i którą orzesz ciąży moje przekleństwo. Za wyrządzoną mi krzywdę uwięzieni zostali w niej mieszkańcy Raju i Knaju, pyszni, niegodziwi.
Chłop, który wiele razy słyszał o tym, co zdarzyło się tu przed wiekami zrazu przeraził się widokiem niezwykłej postaci. Chciał uciekać, ale księżna mówiła tak ujmująco i łagodnie, że stanął zasłuchany. - Wybaw nas - poprosiła księżna. Pokuta się spełniła. Jeżeli to uczynisz, otrzymasz hojną nagrodę. Uszczęśliwisz mnie, przywrócisz radość mieszkańcom zapomnianej ziemi, sam zaś staniesz się najbogatszym człowiekiem.
Chłopa zaskoczyła dziwna prośba i obietnica zjawy, lecz słuchał jej dalej.
- Wrócę niebawem z pękiem kluczy. Gdy je weźmiesz do rąk - zdejmiesz klątwę. Wiesz jednak, że przybiorę inną postać. Tak trzeba. Bądź więc odważny i śmiały. To mówiąc zniknęła koło studzienki. Nie minęło wiele czasu, jak z tego samego miejsca wyłoniło się przerażające widmo: twarz zastygła z rozpaczy, skołtunione włosy, suknia czarna, a w zębach pęk kluczy. Wieśniak rażony tym widokiem rzucił się do ucieczki, zapominając o prośbach księżnej i bogactwie. A niezwykłe widziadło za nim: - Odbierz klucze! Odbierz klucze! Kilkakroć padły te klucze pod stopy uciekającego. Słyszał ich brzęk i błaganie, by je podniósł. Niestety. Chłopu zabrakło wiary i odwagi. Gdy dobiegli do granic niegdysiejszych grodów, zjawa westchnęła w bezsilnej rozpaczy i wskoczyła z powrotem do studni. Razem z kluczami. Odtąd nie pojawiła się więcej, a wieśniak do końca swych dni żałował, że nie wystarczyło mu sił, by ratować pokutujących ludzi.
Jak wieść niesie - w każdą rocznicę zniknięcia Raju i Knaju w jednej z podrajskich studni można zobaczyć ów pęk kluczy, które połyskują na dnie. Gdyby komuś udało się je stamtąd wydostać, mógłby uwolnić przeklętych mieszczan i stać się posiadaczem skarbów, które pochłonęła ziemia.
Historyczne ciekawostki
Odkurzamy stare zdjęcia i niezwykłe historie mieszkańców Czechowic-Dziedzic oraz okolicznych miejscowości sprzed lat. Jeśli chcesz otrzymywać powiadomienia o nowych artykułach z tematu "Historyczne ciekawostki" podaj

Gorący temat[WIDEO] Konkursowa jazda samochodem. Unikalne nagranie z 2000 roku!

Trwa[FOTO] "Dla Ciebie Polsko i dla Twej chwały". Wyjątkowa wystawa w MDK

Gorący temat[FOTO] "Dom Robotniczy" w Czechowicach-Dziedzicach. Skrawki pamięci

Gorący tematPowrót do przeszłości dzięki "magicznej skrzyneczce". To był wieczór pełen wspomnień

Za namiSpacer historyczny dotyczący bitwy o Dziedzice w 1945 roku

OSP Bronów ma 100 lat. W internecie można znaleźć kronikę jednostki prowadzoną od 1925 roku
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.