Wiadomości
- 26 stycznia 2022
- wyświetleń: 2304
Branża nieruchomości od kuchni - rozmowa z Adamem Hasiakiem
Artykuł sponsorowany:
Jako że kuchnia jest sercem domu - czy mogłoby być coś lepszego niż połączenie pasji do gotowania z troską o to, by innym mieszkało się lepiej? Okazuje się, że tak- a sekretny składnik do przepisu na udane życie zdradzi nam w dzisiejszej rozmowie Adam Hasiak - agent nieruchomości RE/MAX Invest, a przede wszystkim kochający mąż i ojciec, pasjonat dobrego jedzenia i... trudnych przypadków.
Adamie, zanim przejdziemy do dania głównego - na śniadanie pierwsze pytanie, które nie będzie oryginalne: jak to się stało, że jesteś w branży nieruchomości?
Rodzinnie, trochę z ciekawości, a nawet płynnie. Rodzinnie - bo branża budowlana nigdy nie była mi obca za sprawą Siostry, której firma zajmowała się budową domów w technologii szkieletowej. Z ciekawości i płynnie, bo szybko okazało się, że sprzedaż tych domów wychodzi mi równie dobrze jak makaron al dente (śmiech) - a więc droga do bycia pełnoprawnym agentem nieruchomości była zadziwiająco krótka, choć oczywiście wymagała z mojej strony wiele pracy i zaangażowania.
Podoba mi się kulinarne porównanie! Tym bardziej że znalezienie idealnego agenta to nie bułka z masłem, a raczej trudny orzech do zgryzienia. Dobrze więc, że są ludzie tacy jak Ty, którzy znajdują się w branży nie przypadkiem-to wyśmienicie rokuje dla współpracy. Zdradź nam jeszcze, dlaczego postanowiłeś działać jako agent Re/Max Invest?
Gdy już wiedziałem, że to jest to, czym chce się zająć - szybko dotarło do mnie, że konkurencja w branży jest olbrzymia i nawet człowiek z wielkimi chęciami, doświadczeniem i talentem (śmiech) może mieć problem. Tak w dużym skrócie trafiłem na Re/Max Invest- biuro nieruchomości o globalnym zasięgu, świetnie rozpoznawalne. Pomyślałem "to jest to!", równocześnie obiecując sobie, że będę starał się wnieść do tej firmy jak najwięcej - nazwijmy to "lokalnej swojskości". Sposób, w jaki przyjęto mnie do szeregów tak prestiżowej firmy, od razu utwierdził mnie w tym, że podjąłem dobrą decyzję. Pomyślałem sobie, że światowa sieć agencji, która tak dobrze traktuje "świeżaków" z pewnością równie świetnie, a nawet lepiej podchodzi do swoich Klientów - stąd zasłużenie znajduje się wśród tych topowych. Ja natomiast w ramach obietnicy związanej z ww. lokalną swojskością trzymam się obranych obszarów, działając na terenie Śląska i Małopolski. Chcę skupić się na tym, by ludzie kojarzyli, że Adam Hasiak to nie tylko agent nieruchomości Re/Max Invest, ale "chłopak z sąsiedztwa" - agent nieruchomości nastawiony na miejscowości, takie jak Cieszyn, Wadowice, Sucha Beskidzka, Bielsko-Biała, Żywiec, czy Tychy. Poza tym, z racji tego, że ograniczam swoje usługi do tego rynku, znam go doskonale, a mając w jednym czasie w swojej ofercie nie więcej niż 20-25 ofert - każdej poświęcam należytą ilość uwagi i zaangażowania.
Klasyczne "jakość, a nie ilość" - nic więc dziwnego, że Twoja kariera w nieruchomościach tak świetnie się rozkręca! Widać też, że dzisiaj czujesz się w tej branży jak ryba w wodzie, a więc zakładam, że na pewno masz już na swoim koncie kilka doświadczeń z kategorii "niemożliwe do wykonania". Jestem ciekawa, co to były za sytuacje i czy wpadłeś przy nich jak śliwka w kompot, czy dałeś radę?
Biorąc pod uwagę, że tę rozmowę mogą czytać moi potencjalni klienci, spodziewałem się raczej pytań o moje mocne strony (śmiech) - ale szczęśliwie okazało się, że właśnie moje wydawać by się mogło wady, bardzo pomogły mi w rozwiązaniu kilku sytuacji, o które pytasz. Weźmy na przykład takie z moich doświadczeń: młody chłopak nabył na drodze spadku nieruchomość po rodzicach, która to niestety została zadłużona. Sprawa była tym bardziej skomplikowana, że komornik już dokonał wpisu w Księdze Wieczystej. Gdy klient zgłosił się do mnie, mieliśmy niespełna 6 tygodni na sprzedaż nieruchomości, co jak wiadomo w tej branży, jest terminem zakrawającym o wspomniane przez Ciebie "niemożliwe do wykonania", zwłaszcza gdy chce się zadbać o jak największy zysk - a o to dla swoich klientów staram się zawsze. Wiedziałem też, że jeśli zostawię tego człowieka bez pomocy, ja stracę okazję do wykazania się, a on straci kolejne dni na poszukiwanie nowego agenta, a czas leci nieubłaganie. Z drugiej strony miałem świadomość, że z komornikiem żartów nie ma i jeśli się nie zmieszczę w czasie, nieruchomość pójdzie pod młotek i zapewne zostanie sprzedana za dużo niższą cenę. Wracając w tym kontekście do moich wad - mój upór, który w życiu prywatnym nie zawsze jest mile widziany, co może potwierdzić ukochana żona (śmiech) - tutaj okazał się kluczowy. Reasumując: w ciągu 3 dni przeprowadziłem prawie 20 prezentacji, a w ciągu kolejnych 3 tygodni dom został sprzedany w cenie rynkowej. Radość chłopaka - crème de la crème całej sytuacji.
Dziękuję, że się tym podzieliłeś i przyznałeś, że nie jesteś taki idealny :). Ciekawi mnie jednak co w sytuacjach, gdy bardziej niż presja czasu liczy się coś całkiem odwrotnego: cierpliwość. Czy wtedy klient też może na Ciebie liczyć? Masz jeszcze jakąś historię w zanadrzu?
Owszem - niejedną. Właściwie to wydaje mi się, że takich przypadków jest nawet więcej. Przytoczę tutaj w wielkim skrócie jedną z nich, która moim zdaniem oddaje temat najlepiej. Proszę sobie wyobrazić sytuację, gdzie 9 skłóconych ze sobą osób nagle dowiaduje się o wspólnym spadku - oni się kłócą, a opustoszały dom niszczeje. W środku tej spadkowej burzy ktoś wpadł na pomysł, że ja to ogarnę - i cóż... Tak się stało. Podpisaliśmy umowę, dograliśmy cenę i już żaden z nich nie mógł się wycofać- czyli mówiąc dosadniej: utrudniać sprzedaży. Choć brzmi to tutaj tak banalnie - łatwo nie było, choćby temu, że jeden ze spadkobierców nie mieszkał w Polsce. Okazało się jednak, że to również nie jest dla mnie przeszkodą - pojechałem tam gdzie trzeba celem podpisania odpowiednich dokumentów, a w tym umowy o pełnomocnictwo dla mojej osoby. To ważne, bo pokazuje, jak wielkim zaufaniem zostałem obdarzony. W efekcie dom został sprzedany po 7 miesiącach od podpisania umowy, jednak co warte podkreślenia, aż 6 z nich to były właśnie moje starania o to, by każdy ze spadkobierców dostał swój uczciwy kawałek tortu, a wszystko było dopieszczone formalnie. Tak - pochwalę się, jestem dumny, że się udało i to tylko utwierdziło mnie, że wystarczy nieco wyjść ze swojej strefy komfortu, a wiele dobrego może się wydarzyć.
Rzeczywiście - to mogło być prawdziwe wyzwanie, dlatego myślę że danie główne naszej rozmowy mamy za sobą. Czas na deser! Przygotowując się do rozmowy, chciałam na osłodę pozwolić Ci w tym miejscu zrobić swoistą autoreklamę, gdzie będziesz mógł dorzucić wisienkę na torcie do tego, co tutaj zostało powiedziane - aby każdy, kto będzie czytał ten tekst, zobaczył w Tobie agenta nieruchomości, z którym chce współpracować. Takiego, do którego chce się zgłosić po pomoc. Jednak zdecydowałam, że odejdę od ustalonego menu - bo wyżej wymienione przykłady wystarczająco pokazały, że punktualność, słowność, rzetelność czy indywidualne podejście do klienta (jak do przyjaciela, a nie kolejnego anonimowego przypadku) to naturalny element tego, jak pracujesz. Może lepiej, gdy na końcu wyjaśnimy czytelnikom skąd w tej naszej rozmowie tyle smaczków?
Przede wszystkim dziękuję za miłe słowa. Frazesem jest twierdzenie, że szczęście na twarzy klienta jest ważniejsze niż zarobione pieniądze - w końcu za coś trzeba żyć. Jednak czy to w branży nieruchomości, czy w każdej innej to właśnie to zadowolenie jest nie tylko największą nagrodą, ale i źródłem kolejnych rekomendacji, a więc powodzenia w zawodzie.
Dwie pieczenie na jednym ogniu!
Co najmniej! (śmiech) Jednak wracając do tematu - poza branżą nieruchomości w moim życiu zawsze było, jest i zapewne będzie dużo miejsca na kulinaria. Razem z moja żoną, o której już wspominałem (śmiech) jeszcze za młodu otworzyliśmy firmę cateringową zajmująca się obsługą jednych z najważniejszych wydarzeń w życiu - wesel, co więcej w nietypowych miejscach. Choć dzisiaj to branża nieruchomości zajmuje u mnie pierwsze miejsce - niewykluczone, że kiedyś pomogę komuś sprzedać nieruchomość, a potem razem z żoną zadbamy o wyjątkowe menu na jej weselnym stole. Te dwa światy to niecodzienne połączenie, ale sprawdza się - czego najlepszym dowodem są pełne uznania opinie osób, które mi zaufały.
Dokładnie! Kończąc w ten sposób, chciałam pokazać, że nie warto zamykać się w pewnych ramach, za to warto podejmować wyzwania. Przy okazji też podkreślić, że czy to przy wydawaniu posiłku, czy przy negocjowaniu najlepszych warunków sprzedaży nieruchomości sekretny składnik do przepisu na udane życie (zawodowe i nie tylko) jest taki sam...
... Troska o drugiego człowieka!
W punkt, dziękuję za rozmowę.
Strona www: http://www.adamhasiak.pl
Profil FB: http://www.facebook.com/AdamHasiakAgent
Telefon: 883423120
Profil FB: http://www.facebook.com/AdamHasiakAgent
Telefon: 883423120