Wiadomości
- 14 listopada 2021
- wyświetleń: 3919
[Okiem konduktora] "Zaginione lasy" pomiędzy Tychami a Pszczyną
Dziś o czymś, co może wydać się dziwne - o lasach, przez które przejeżdżają pociągi na trasie Bielsko-Biała-Katowice. Mowa o terenie między Tychami i Kobiórem oraz Kobiórem i Piaskiem. Dlaczego akurat ten temat? Dlaczego akurat zdarza się, że od czasu do czasu giną tam pociągi? Jak to się dzieje, że nie ma tam zasięgu? O tym wszystkim w dzisiejszej części "Okiem Konduktora".
Zacznijmy od tego, że lasy między Tychami a Pszczyną to bardzo specyficzny teren. Podmokłe tereny i gęsty las, przez który poza drogą przechodzi także dwutorowa linia kolejowa. Pewnie część osób pamięta, kiedy media informowały o zaginionym pociągu "Chopin" z Wiednia do Warszawy. Jednak nie jest tak do końca, że on zaginął, a specyficzne warunki, jakie panują w lasach, wywołały atmosferę, jakoby pociąg zaginął. Ale od początku...
Największą zmorą miejscowych lasów jest brak zasięgu. Kolejarze od dawna mówią o tym, że las został "wyciszony" pod względem zasięgu jeszcze w czasach Drugiej Wojny Światowej. Czy to prawda? Trudno zweryfikować. Jednak prawdą jest to, że w Kobiórze znajdował się w czasie wojny podobóz KL Auschwitz. Być może właśnie z tego powodu o tym terenie krążą takie, a nie inne opowieści.
Co do nieplanowych zatrzymań pociągów to właśnie pociąg Chopin, z Warszawy do Wiednia, utkną w lesie między Tychami a Kobiórem z powodu powalonych na tory drzew. Do dziś mimo zintensyfikowanej wycinki istnieje zagrożenie, że podczas wichury mogą zatarasować tory. Tak było też wtedy, a cały mit o zagubionym przez kolej pociągu wynikał z braku zasięgu. Nikt z podróżnych nie mógł dodzwonić się do swoich bliskich i poinformować, co się dzieje. Jedyną łącznością, jaką miała drużyna pociągowa, była ta z dyżurnym ruchu stacji Kobiór. Oczywiście wszyscy odpowiedzialni za pociąg wiedzieli, w którym miejscu znajduje się pociąg, ale, jak widać, odcięcie od zasięgu telefonicznego w XXI wieku powoduje poczucie odcięcia od jakiejkolwiek cywilizacji oraz poczucie zagubienia.
Poza drzewami, które tarasują tory, częstym problemem jest zwierzyna leśna, która wychodzi na tory. Trzeba wiedzieć, że prędkość pociągów regionalnych na odcinku z Kobióra do Tychów wynosi 130 km/h, a pociągów międzywojewódzkich nawet 140 km/h. Stada dzikiej zwierzyny, które wychodzą na tory, niestety są sporym zagrożeniem przerwania ruchu. Maszynista, widząc zwierzęta, nie jest w stanie wyhamować pociągu, który waży dwieście ton, w ciągu kilku sekund. Droga hamowania jest bardzo długa, a po wdrożeniu hamowania pozostaje tylko czekać... Później przed dalszą jazdą należy dokonać oględzin technicznych taboru, powiadomić o zajściu dyżurnego ruchu, który poinformuje osoby, które usuną z torów dziką zwierzynę. Dodam tylko, że zderzenie z jeleniem, który waży nawet dwieście kilogramów, przy tak wysokiej prędkości może spowodować konieczność naprawy taboru, a więc po zderzeniu możemy niestety nie mieć możliwości jechać dalej. Pozostaje tylko przesadzenie podróżnych do kolejnego pociągu.
Jednak nie tylko dzikie zwierzęta czy wiatr łamiący gałęzie jest zagrożeniem. Kiedyś jadąc w piątek z Katowic do Bielska-Białej pociąg wjechał w obniżoną sieć trakcyjną, która nie była naprężona. Okazało się, że osoby postronne przywłaszczyły żeliwne obciążniki, które ją napinały. Skutkiem było całkowite zerwanie sieci oraz prawie dwugodzinny postój w lesie, a o tym, jak się on zakończył już w kolejnej części "Okiem Konduktora".
Przemysław Brych jest autorem książki "Być jak konduktor", która ukazała się nakładem wydawnictwa "Literacka PKP - Jazda". Książkę można zakupić tutaj.
Komentarze
Zgodnie z Rozporządzeniem Ogólnym o Ochronie Danych Osobowych (RODO) na portalu czecho.pl zaktualizowana została Polityka Prywatności. Zachęcamy do zapoznania się z dokumentem.